Prolog
I pomyśleć, że wszystko zaczęło się tak normalnie, niemal niewinnie jak na realia tamtego świata i czasów, które wtedy panowały. Co tu dużo pisać? Myślę, że każdy zna doskonale świat Harry’ego Pottera więc tak naprawdę po co mam po raz drugi go tu opisywać? Mogę powiedzieć tylko krótko, że nie oficjalnie zaczęła się wojna i… rok szkolny również. Ta opowieść nie będzie jak większość tego typu, nie będzie słodka, pokazująca nagłą przemianę naszej głównej bohaterki na jakąś top- modelkę i na dodatek na końcu posiadająca przesłodzony happy end, za to będzie dziwacznie-trafna- bo przekazująca i pokazująca niezwykle obrazowo pewne przesłanie, ale o tym przekonacie się sami. Myślę, że również śmieszny jest fakt, że nawet ja nie wiem jak ona do końca się potoczyła… uważam, że to w gruncie rzeczy zależy od Was i od tego jak to zinterpretujecie. Dobra! Dość. Jestem tylko narratorem tej opowieści i chyba zdecydowanie za bardzo przeciągam ten „krótki” wstęp.
Jak już wspominałam – co prawda nie oficjalnie, ale każdy kto był bardziej ogarniętym obywatelem magicznego świata zdawał sobie z tego sprawę- nastała wojna, a z nią naprawdę ciężkie czasy –dla każdego. Oczywiście- najgorzej mieli mugolacy, minimalnie lepiej, ale nie najlepiej pół-krwiści i „zdrajcy krwi” i wcale nie najlepiej czysto krwiści, którzy w większości musieli służyć Wiadomo- Komu. Cóż. Nic więcej chyba nie muszę dodawać. Ludzie nie bali się tylko samej wojny…bali się również siebie i nie zrozumiecie tego jeśli nie postawicie się w ich sytuacji, dlatego na razie musicie uwierzyć mi na słowo. Tak naprawdę nie dało się prawidłowo określić tej wojny, która miała być taka nie realna, nieoczywista, niemal zmiennokształtna, że każdemu zaczynało się kręcić w głowie na samą myśl o niej.
Ale teraz uwaga! Tu zaczyna się pierwsza część całej tej pokręconej historii, która zapowiadała się okropnie nudno, ale trudno- musicie jakoś przez to przebrnąć.
Klasycznie i standardowo – Harry, Hermiona i Ron mimo wojny wrócili na ostatni rok do Hogwartu po pierwsze by dokończyć naukę, po drugie żeby być tam chociaż względnie bezpiecznymi, a po trzecie aby razem- w konspiracji z nauczycielami – chociaż spróbować stworzyć jakiś plan przeciwko Czarnemu Panu i dać sobie jakąkolwiek, praktycznie fałszywą nadzieję, bo tak naprawdę wszyscy mieli głowy pełne mrocznych myśli i niestety, ale bardziej bliscy byli uwierzyć w przegraną niż wygraną dobra nad złem. Dobra więc skoro już wam w miarę krótko przedstawiłam jak to mniej więcej wyglądało to teraz czas na zmianę narracji.
***
Zauważyłam, że w tym roku do Hogwartu wróciło o wiele mniej uczniów niż kiedykolwiek, a wszystko przez tą wojnę. Nigdy jeszcze nie czułam się tu tak obco. Czarodzieje, którzy wrócili nie byli już tacy jak te dwa miesiące temu. Wszystko było na odwrót. Nawet z najlepszymi przyjaciółmi właściwie nie potrafiłam rozmawiać na inny temat niż nadciągająca wojna. Zostało już naprawdę mało czasu.
Incendia
I pomyśleć, że wszystko zaczęło się tak normalnie, niemal niewinnie jak na realia tamtego świata i czasów, które wtedy panowały. Co tu dużo pisać? Myślę, że każdy zna doskonale świat Harry’ego Pottera więc tak naprawdę po co mam po raz drugi go tu opisywać? Mogę powiedzieć tylko krótko, że nie oficjalnie zaczęła się wojna i… rok szkolny również. Ta opowieść nie będzie jak większość tego typu, nie będzie słodka, pokazująca nagłą przemianę naszej głównej bohaterki na jakąś top- modelkę i na dodatek na końcu posiadająca przesłodzony happy end, za to będzie dziwacznie-trafna- bo przekazująca i pokazująca niezwykle obrazowo pewne przesłanie, ale o tym przekonacie się sami. Myślę, że również śmieszny jest fakt, że nawet ja nie wiem jak ona do końca się potoczyła… uważam, że to w gruncie rzeczy zależy od Was i od tego jak to zinterpretujecie. Dobra! Dość. Jestem tylko narratorem tej opowieści i chyba zdecydowanie za bardzo przeciągam ten „krótki” wstęp.
Jak już wspominałam – co prawda nie oficjalnie, ale każdy kto był bardziej ogarniętym obywatelem magicznego świata zdawał sobie z tego sprawę- nastała wojna, a z nią naprawdę ciężkie czasy –dla każdego. Oczywiście- najgorzej mieli mugolacy, minimalnie lepiej, ale nie najlepiej pół-krwiści i „zdrajcy krwi” i wcale nie najlepiej czysto krwiści, którzy w większości musieli służyć Wiadomo- Komu. Cóż. Nic więcej chyba nie muszę dodawać. Ludzie nie bali się tylko samej wojny…bali się również siebie i nie zrozumiecie tego jeśli nie postawicie się w ich sytuacji, dlatego na razie musicie uwierzyć mi na słowo. Tak naprawdę nie dało się prawidłowo określić tej wojny, która miała być taka nie realna, nieoczywista, niemal zmiennokształtna, że każdemu zaczynało się kręcić w głowie na samą myśl o niej.
Ale teraz uwaga! Tu zaczyna się pierwsza część całej tej pokręconej historii, która zapowiadała się okropnie nudno, ale trudno- musicie jakoś przez to przebrnąć.
Klasycznie i standardowo – Harry, Hermiona i Ron mimo wojny wrócili na ostatni rok do Hogwartu po pierwsze by dokończyć naukę, po drugie żeby być tam chociaż względnie bezpiecznymi, a po trzecie aby razem- w konspiracji z nauczycielami – chociaż spróbować stworzyć jakiś plan przeciwko Czarnemu Panu i dać sobie jakąkolwiek, praktycznie fałszywą nadzieję, bo tak naprawdę wszyscy mieli głowy pełne mrocznych myśli i niestety, ale bardziej bliscy byli uwierzyć w przegraną niż wygraną dobra nad złem. Dobra więc skoro już wam w miarę krótko przedstawiłam jak to mniej więcej wyglądało to teraz czas na zmianę narracji.
***
Zauważyłam, że w tym roku do Hogwartu wróciło o wiele mniej uczniów niż kiedykolwiek, a wszystko przez tą wojnę. Nigdy jeszcze nie czułam się tu tak obco. Czarodzieje, którzy wrócili nie byli już tacy jak te dwa miesiące temu. Wszystko było na odwrót. Nawet z najlepszymi przyjaciółmi właściwie nie potrafiłam rozmawiać na inny temat niż nadciągająca wojna. Zostało już naprawdę mało czasu.